Julia M.Jaskólska Julia M.Jaskólska
1777
BLOG

Samokrytyka Adama Michnika?

Julia M.Jaskólska Julia M.Jaskólska Polityka Obserwuj notkę 19

Adam Michnik spytał we wstępniaku w „Wyborczej”, czy Polsce zagraża faszyzm. Strach się bać, normalnie strach się bać…

Już się przecież wydawało, że wszystko jest od z górą pięciu lat , to jest odkąd nie rządzi PiS, na dobrej drodze i że takie klimaty, jak dajmy na to w „Modlitwie o deszcz”, tekście Adama Michnika opublikowanym w „GW” w 2007 roku przed wyborami parlamentarnymi, to przeszłość. Architekt okrągłego stołu, przyjaciel „ludzi honoru” pokroju generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego, snuł wówczas przerażającą wizję:. „Polska staje się państwem pełzającego zamachu stanu. Jego finałem ma być system, który istniejące instytucje pozbawi substancji demokratycznej i uczyni fikcją. (…) Rządząca koalicja poszła zresztą znacznie dalej — opanowanie instytucji publicznych (np. Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Narodowego Banku Polskiego, MSZ, Najwyższej Izby Kontroli, wielu spółek skarbu państwa) posunęła do patologicznej perfekcji. Prokuratura, służby specjalne i Instytut Pamięci Narodowej — dysponent akt komunistycznego aparatu bezpieczeństwa — zostały opanowane w całości. Stały się dyspozycyjne wobec rządu. Stały się instrumentem budowania państwa podejrzliwości i strachu. Dziś w Polsce, gdy ktokolwiek słyszy dzwonek do drzwi o szóstej rano, to — inaczej niż w sławnej deklaracji Churchilla — nie ma żadnej pewności, że jest to mleczarz.”

Tyle było strachu, ale na szczęście wygrała Platforma i zagrożenie „pełzającym zamachem stanu” minęło. Ludzie odetchnęli z ulgą, bo nie ma już „mleczarzy” o szóstej rano. Nastał czas ogólnej zgody, porozumienia, demokracji i zielonej wyspy powszechnej szczęśliwości imienia „Słońca Peru”, nie mówiąc o beztroskich zabawach na nowiutkich „Orlikach” i podróżach po równych jak stół autostradach. Co prawda po 10 kwietnia 2010 roku nastąpił wysyp „samobójstw”, służby specjalne i policja wzięły na celownik blogerów, tworzących antyprezydenckie strony, po kolegiach zaczęli być ciągani kibice popełniający skandujący antyrządowe hasła o jakiejś Toli, a Radosław Sikorski jeszcze przed wyborami apelował o „dorżnięcie watahy”. A premier? Jak to premier. Edukował społeczeństwo – tak jak 8 października 2010 roku – że „chyba wszyscy zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić, że to co się kojarzy z PiS, to przede wszystkich podsłuchy i manie prześladowcze” i w ewangelicznym duchu zgody zapowiadał posłom PiS, że „wyginą jak dinozaury”.

Ten tekst Michnika o zagrożeniu faszyzmem może nie byłby wart zauważenia. Ale mimo wszystko ciekawi mnie skąd nagle takie bicie na alarm teraz, gdy rządzi Platforma Obywatelska i żadni „mleczarze”, przed którymi naczelny „Wyborczej” lojalnie ostrzegał, się już nie kręcą, a „polski bin Laden” z Krakowa, który miał wysadzić w powietrze prezydenta, premiera i cały Sejm, okazał się niegroźny niczym dziecko. Czyżby miało się wkrótce coś zmienić i stąd ten niepokój? „Czyż „IV RP” zbudowana na sojuszu trzech formacji – postsolidarnościowej, postkomunistycznej i postfaszystowskiej – nie była zapowiedzią czegoś, co nadchodzi? I ta retoryka, gdzie religia jest polityzowana, wrzask zastępuje dialog, a emocje rozum. Czy słowa nienawiści wobec demokratycznych władz dobiegające od polityków i publicystów prawicy, z Radia Maryja, z ust lidera „Solidarności” Dudy nie zwiastują Polski autorytarnej i nietolerancyjnej?” – pisze Michnik.

„Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy.(…) Zniszczymy wszystkich bandytów reakcyjnych bez skrupułów.” – mówił w Moskwie w 1945 roku Władysław Gomułka podczas rozmów o stworzeniu Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Wszelkie skojarzenia oczywiście przypadkowe, bo Adam Michnik, to salonowy arbiter tolerancji. Gdyby wziąć do ręki np. tekst Tadeusza Mazowieckiego o szpiegostwie biskupa Czesława Kaczmarka, czy rezolucję Związku Literatów Polskich w Krakowie, podpisaną m.in. przez Wisławę Szymborską, popierającą proces księży tamtejszej diecezji, to zobaczymy ten sam duch, ten sam zapał rewolucyjny w „niszczeniu wroga klasowego”. Tyle tylko, że wraz z upływem czasu zmienili się bohaterowie. Wtedy wrogiem był kułak, a „faszystą” i „zaplutym karłem reakcji” – żołnierz Armii Krajowej. Dziś ich miejsce zajęli kibice, ludzie dopominający się prawdy o śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i słuchacze Radia Maryja.

Musi się źle dziać w obozie władzy, gdyż z reguły jeśli coś idzie nie po myśli rządzących, to od razu wyciągany jest straszak antysemityzmu, faszyzmu, czy nietolerancji. Słowa wytrychy, którymi salon żongluje jak mu się żywnie podoba i stygmatyzuje. Ty taki, a ty owaki. Tu, jakżeby inaczej, oazą dialogu jest Czerska i okolice, matecznikiem „faszyzmu” jest toruńskie radio i PiS. Tyle, że ta płyta jest już tak zgrana, że aż trzeszczy.

„Ryszard Krynicki pisał przed 40 laty, że „faszyści zmieniają koszule”. Nie dajmy się na to nabrać. Tylko uparty sprzeciw uchroni nas przed recydywą ludzi, którzy – zżymając się na określenie „faszyści” – obficie czerpią z faszystowskich stereotypów i technik manipulacyjnych. Szkoda Polski dla tych ludzi.” – kończy Michnik swój tekst.

Stary jak świat problem z ułomną naturą ludzką jest taki, że widzi się źdźbło w cudzym oku, a we własnym belki nie dostrzega. Dobrze, że naczelny „Wyborczej” pisze o „zmienianiu koszul”. Tyle tylko, że jak to on omija szerokim łukiem własne środowisko.

Nie dajmy się nabierać tym współczesnym złotoustym piewcom tolerancji, którzy obficie czerpią ze stalinowskiej propagandy. Szkoda Polski dla tych ludzi.

http://jakuccy.pl

tekst opublikowany na portalu stefczyk.info

 

Zapraszam na moją stronę autorską jakuccy.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka